Nic. Tak
zupełnie nic się nie wydarzyło. Nie zapukałeś do drzwi, nie zadzwoniłeś. Nawet
nie napisałeś smsa. Zniknąłeś. Odszedłeś. Uciekłeś. Tak, jakby zamknięcie drzwi naszego mieszkania,
zamknęło pewien rozdział w Twoim życiu. Tak, jakby odejście sprawiło Ci ulgę.
Jakbyś każdego dnia tylko czekał na mój sygnał, na przyzwolenie pozostawienia
mnie samej w naszych czterech ścianach.
Odszedłeś, bo
tak było wygodniej. Nie musisz przytrzymywać mi włosów podczas porannych
nudności, wozić do lekarza i słuchać moich narzekań, gdy jęczę, że za chwile
przestanę się mieścić w ukochane sukienki.
Tak po prostu
odszedłeś. Zniknąłeś. Jest tu tak, jakby Cię nigdy nie było. Jakbyś nigdy tu
nie mieszkał. Czasem tylko napotykam pozostawione przez Ciebie rzeczy. Wdycham
wtedy zapach Twojego żelu pod prysznic, czy przytulam się do Twoich koszul.
Brakuje mi Cię,
Rouzier. Brakuje cholernie. Płakałam, szlochałam, gryzłam pięści. Tłukłam
szklanki, rzucałam naszymi wspólnymi zdjęciami w ramkach po ścianach. Jakbym
chciała wyładować soją całą nienawiść do Ciebie, dać upust negatywnym emocjom.
Nie pozbędę się przecież śladów Twojej obecności w moim życiu. Przecież
największy jego dowód rozwija się pod moim sercem.
Muszę o siebie
dbać, więc dbam. Jem, połykam witaminy, próbuję sypiać. Układam swoje życie.
Układam, powoli przyzwyczajając się do Twojej w nim nieobecności. Próbuję Cię
zrozumieć, poznać powody, dla których podjąłeś taką decyzję. Próbuję Ci
przebaczyć. Próbuję zapomnieć, ale chyba nie potrafię. Wybaczyłam to, że
odszedłeś, uciekłeś niczym szczur z tonącego okrętu. Nie wybaczę jednak nigdy
tego, że chciałeś zabić nasze Maleństwo.
Kilka
centymetrów kruchego ciałka. Nasze pół na pół, skupisko naszych genów. Moje
największe szczęście i jednocześnie Twoja porażka. Mimo wszystko wpatruję się
teraz zaszklonymi oczyma w ekran, na którym po raz pierwszy je widzę. Mała
fasolka. Lekarz delikatnie przejeżdża głowicą ultrasonografu po moim brzuchu.
Odczuwam chłód żelu, który jednocześnie rozprowadza we mnie przyjemne ciepło.
Szczęście. Dumę. Radość.
Niemal
podskakując przemierzam park. Uśmiecham się do przechodzących obok mnie matek z
dziećmi. Delikatnie gładzę niewidoczne jeszcze zaokrąglenie mojego brzucha.
Czasem pojawia się w moim sercu zadra zazdrości, gdy mijają mnie pary
uśmiechające się do prowadzonych wózków. Zdaję sobie sprawę, że za kilka
miesięcy będę taki wózek prowadzić samotnie, bez Twojego wsparcia. I chyba
coraz bardziej przyzwyczajam się do tej myśli. Do samotnego macierzyństwa. Do
samotnego wybierania łóżeczka, śpioszków, samotnych wieczorów przy niemowlęcej
kolce.
Przysiadam na
jednej z ławek, delektując się ostatnimi promieniami październikowego słońca. Pomaluję
ściany w małym pokoju. Na zielono. Będzie radośnie. Kupię białe mebelki i łóżeczko.
I koniecznie bujany fotel, w którym będę siadać co wieczór i czytać Maleństwu
bajki.
Antonin, wiesz
co jest najgorsze? To, że przechodzisz teraz obok mnie z jakąś blondyną w
niebotycznych szpilkach. To, że idziesz posyłając jej swój uśmiech. To, że
nawet mnie nie dostrzegasz. Mnie, matki Twojego dziecka. Idziesz, tak po prostu
idziesz, obejmując ją w pasie.
Po raz setny w
ciągu tych kilku tygodni moje serce umiera. Umiera przez Ciebie, Rouzier.
_________________________________________________________
Witam Was :***
Przepraszam, że tak długo mnie nie było zarówno na moich blogach, jak i u Was, ale ostatnio wszystko się mi komplikuje. Po sesji zamiast miec więcej czasu mam go coraz mniej, ale wszystko powoli powinno się teraz unormować, więc obiecuję wszystko nadrobić ;)
Oczywiście powyższe dla Kiki :*
Buziaki :***
O matko, Anto! Czy Ty w ogóle człowieku masz serce? No załamały mnie te ostatnie słowa. Cieszę się, że chociaż ona jest dojrzała i nie dała się mu podejść. Czytałam z łzami w oczach. Ja bym nie dała rady być w ciąży, sama. przez to wszystko przechodzić i cierpieć z powodu zranionego serca. Mam nadzieję, że dodasz niedługo nowy, bo głodna tej historii jestem ;d Czekam z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńCałuje, Happiness ;*
Antek to kawał największego palanta. Jeżeli fabuła dalej potoczy się tak że on jakimś cudem będzie chciał do niej wrócić to wtedy pokazałabym mu drzwi. Nie po tym jak zapomniał o niej aż w takim stopniu że nawet nie rozpoznaje jej na ulicy. Nie rozumiem jak można udawać że gdzieś tam na świecie nie ma matki i nie urodzonego jeszcze dziecka swojego dziecka. Czy ten porypany Francuz ma w ogóle serce? Ja w to wątpię. Podziwiam bohaterkę bo widzę że się trzyma bardzo dzielnie. Moze i momenty załamania nadchodzą, ale czuć tu siłę że da radę, da radę nawet bez tego dupka u boku.
OdpowiedzUsuńCieszę się że wracasz, bo już myślałam że ten czas nie nadejdzie.
mogę tak po męsku kopnąć Antka w tą jego seksow...w dupę??!! ale ona sobie poradzi, prawda?? musi!! dla fasolki. przecież to nie wina dziecka, że jego ojciec jest przystoj...głupim bucem!!
OdpowiedzUsuńtak, dedyk dla mnie, Twej jedynej, ukochanej, najmądrzejszej, najpiękniejszej, ociekającej zajebistością siostrzenicy :D no dobra, żartowałam :D dziękuję ;*
Cieszę się, że wróciłaś, bo tęskniłam za Twoją twórczością. :)
OdpowiedzUsuńJejku, jest tak smutno, a jednocześnie radośnie. Główna bohaterka musi mieć niezłe rozdwojenie jaźni. Z jednej strony Antek, menda przedpotopowa, który ją zostawił, a z drugiej strony "fasolka", która jest owocem ich miłości. Ja bym chyba nie dała rady, dlatego ją podziwiam. :)
Mam ochotę udusić gołymi rękami Rouziera! Tak szybko sobie przygruchał panienkę i w dodatku prowadza się z nią po mieście. Musi być silna i przestać się przejmować tym francuskim dupkiem bo ma dla kogo.
OdpowiedzUsuńANTONIN ROUZIER, WEŹ SIĘ OGARNIJ!
OdpowiedzUsuńZabić sukinsyna, i to w trybie natychmiastowym! Jak on może coś takiego robić, no jak? Rozumiem, może na dziecko nie jest gotowy. Ale niech, do jasnej cholery, chociaż weźmie odpowiedzialność za to, co spłodził. Tak się nie robi, panie Rouzier.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak cieszę się, że bohaterka łatwo się nie poddaje. Głowa do góry i do przodu, bo na takich skurwieli nawet łez nie warto marnować.
Cieszę się, że jesteś :*
Mężczyzna, ktory nie berze odpowiedzialności za zycie, ktore stworzył nie może być określany mianem CZŁOWIEKA! Może jednak płacić alimenty, horrendalne alimenty biorąc pod uwagę jego zarobki. Ona nie może się unieść honorem, dziecko kosztuje!
OdpowiedzUsuńaaaaa!! czego on jest taki... jak on tak może postępować. jeszcze się kiedyś pośliźnie na takich zmianach partnerek i zostanie zupełnie sam!
OdpowiedzUsuńAntek, to największy idiota XXI. Taka prawda. Uciekł od odpowiedzialności. Zachował się jak niedojrzały smarkacz. Jak dziecko. Jest dzieckiem i sam będzie miał dziecko. Nie dorósł do bycia ojcem. Odpowiedzialny, dorosły facet nie ucieka od odpowiedzialności. On to zrobił. Zostawił ją, a teraz paraduje z inną panną. Ciekawe czy ta panna wie, że jej francuzik zostanie ojcem? Ale wątpię, by się do tego przyznał.
OdpowiedzUsuńA naszą bohaterkę, to ja bardzo podziwiam :)
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej historii ;)
OdpowiedzUsuńAntonin to dupek jakich mało. Zostawił ją w ciąży i zabawia się z innymi, bo on niby nie jest gotowy na bycie ojcem. Jeszcze będzie żałować tej decyzji, a wtedy nie koniecznie będzie umieć naprawić to co zepsuł.
Informuj mnie na gg 32765106 o nowościach :)
Pozdrawiam:*
Dupek! Coś mi jednak mówi, że będzie tego żałował. Mam nadzieję, że będzie tego żałował.
OdpowiedzUsuń